Konwersja T22-105.1 HD-A V2 na T22-110.0 HDH-A V2
: 03 cze 2021, 22:43
Witam,
Od trzech tygodni jestem posiadaczem traktorka jak w temacie. Historia dość specyficzna. Moja posesja do koszenia to ciut ponad 1 ha od 20 lat nie koszonej łąki. Można sobie wyobrazić jak to wyglądało - krecie górki na wysokość 60 cm, trawa, nawłocie i krzaczory po pachy.
Na sam początek ruszyłem z kosiarką Husqvarny z napędem 4x4 z silnikiem Hondy 190cc.
Maszyna rodziła sobie z wysoką trawą oraz mniejszymi górkami kretów, ale do krzaków to już ciężko. I tak obrobiłem ponad 3 tyś metrów. Kolejne koszenia były łatwiejsze, ale gdy sobie policzyłem ile kilometrów nadreptałem na ten pierwszy kawałek, to stwierdziłem, że potrzebny jest traktorek. Ale nie taki do trawników, tylko coś w stylu "karczownica". Oczywiście profesjonalna karczownica ze względu na zaporowe ceny nie wchodziła w grę, więc wybór padł na Alko T22-110.0 HDH.
Ale tu mi się żal zrobiło, no bo maszyna jest praktycznie jednozadaniowa bez możliwości przyszłej rozbudowy o na przykład zbieranie trawy do koszyka. Dlatego zrobiłem odwrotnie. Kupiłem T22-105.1 HD-A V2 plus agregat do wysokiej trawy, dokładnie taki jaki jest w T22-110.0 HDH. W komplecie z agregatem były traktorowe koła (takie jak w T22-110.0 HDH.), więc do pełnej konwersji dokupiłem jeszcze zderzak (pomaga w kładzeniu krzaków i małych drzewek bez obdzierania maski traktorka). Tak więc po konwersji traktorek wyglądał tak
Pierwsze koszenie zrobiło na mnie pozytywne wrażenie - jeżeli traktorek jest w stanie wjechać (na krecią górkę czy młode drzewo) to na pewno to skosi. Silnik ma wystarczająco mocy na ten agregat, a agregat wystarczająco mocny aby zrekultywować tę łąkę. Tak wyglądało w zeszłym roku:
A tak po drugim koszeniu Alko
Zacząłem też szybko poznawać zady i walety maszyny, o których wiele jest napisane na tym forum. Przede wszystkim obezwładnienie czujnika kosza - jest on niepotrzebny, bo agregat do wysokiej trawy kosi "pod siebie". Moim rozwiązaniem jest wkręt wkręcony w kołek rozporowy przez tylną ściankę tak aby kołek naciskał na krańcówkę. Zero ingerencji w instalację elektryczną traktora. Wby wznowić działanie krańcówki wystarczy przesunąć kołek niżej. Proste i skuteczne
Kolejna zmiana to usunięcie tunelu. Kosisko i tak mieli pod siebie, a resztki trawy miały doskonały schowek między tunelem a obudową. Bez tunelu mniej trawy się zbiera pod obudową. Zaślepkę, która jednocześnie oszukuje krańcówkę, zrobiłem z kawałka panelu podłogowego LVP (klasy ścieralności 5, więc długo wytrzyma )
W końcu już dla samej zasady wywaliłem oryginalne LEDy (co nadają się jedynie do podświetlania tarczy zegarka) i wstawiłem ciut mocniejsze. Trzeba było podpiłować lustrzaną wkładkę o około 5 mm żeby weszły. I tak są za słabe, żeby pracować w nocy, ale przynajmniej można wrócić do domu nie najeżdżając na drzewo.
Acha, jeszcze o ciągnięciu przyczepki. Oryginalny zaczep ma napis 40kg nacisku i 40kg uciągu. To nie jest pomyłka ze strony ALKO. Może sam zaczep może uciągnąć więcej, ale przykręcony jest on tylko do blaszanej tylnej ścianki traktora, a nie do ramy. Akurat więcej obciążenia można dać na wieszak kosza, bo on właśnie przykręcony jest do ramy. Własnie ze względu na słabość haka, nie jestem przekonany do jakichkolwiek przyczepek jednokołowych. Dają one zbyt zmienne obciążenie na hak, zwłaszcza podczas jazdy, gdy ładunek się będzie przesuwać. Dlatego do traktorka zaprzągłem ogrodowy wózek 4-kołowy z JULA (był na promocji po 260 zł).
Do zaczepu wstawiłem plastikową tuleję zrobioną z kawałka kotwy rozporowej, aby nie było szarpania przyczepką metal o metal. Zarówno pojemność jak i nośność wózka pasuje idealnie. Okazuje się, że przyczepka na zakrętach idealnie podąża śladem traktorka, jakby była specjalnie do tego traktorka zrobiona. Jak traktorek przeciśnie się slalomem między drzewami, to przyczepka też. Jedynie z jazdą do tyłu jest problem. Chyba tego nigdy nie opanuję.
No i na koniec ostatnia sprawa, o której nikt nigdy nie pisał: złapanie kapcia. U mnie są pokoszone stare jeżyny, więc ich kolczaste badyle są tu i ówdzie jeszcze schowane w trawie. Poza tym drzewa głogu, dzikich jabłoni i gruszek też gubią kolczaste gałązki, wiec złapanie kapcia jest gwarantowane. Moja rada (a właściwie nie moja, ale podpatrzona) to Slime. Taki zielony płyn wlewa się do opon i on zaglutowuje wszystkie nakłucia. Są też inne podobne produkty tego typu, ale ja już znałem Slime z własnego doświadczenia (rower i wózek ogrodowy). Tyle, ze do traktorka jest inny typ Slime - traktor ma opony bezdętkowe, a wózek ma dętki. No ale wykosztowałem się na Amazon, i sprowadziłem prawie 4 litry Slime do traktorka, więc mi na długo starczy.
W planie mam dołożyć jeszcze trzy wg. mnie niezbędne modyfikacje. Dzięki wiedzy na tym forum, nie są one już takie straszne.
1. Najprostsza to zworka krańcówki cofania. To trzymanie guzika jest strasznie upierdliwe, zwłaszcza gdy akurat na twarzy mam gałęzie drzewa, pod którym koszę.
2. Druga, też nie za bardzo skomplikowana, to licznik motogodzin. Pierwsze 5 godzin przejechałem mierząc czas telefonem, no ale teraz już się kompletnie pogubiłem.
3. Ostatni, najbardziej skomplikowany to czujnik niskiego poziomu benzyny. Na razie nie chce wiercić dziury w baku, więc kombinuję jakiś czujnik zbliżeniowy, ale tu trzeba będzie poeksperymentować. Tak naprawdę nie interesuje mnie ile dokładnie jest benzyny w baku, ale raczej informacja, ze pora zatankować. Czyli zwykły on-off by mi wystarczył.
Później jeszcze napiszą o innych słabostkach, o których nie doczytałem jeszcze na tym forum.
Od trzech tygodni jestem posiadaczem traktorka jak w temacie. Historia dość specyficzna. Moja posesja do koszenia to ciut ponad 1 ha od 20 lat nie koszonej łąki. Można sobie wyobrazić jak to wyglądało - krecie górki na wysokość 60 cm, trawa, nawłocie i krzaczory po pachy.
Na sam początek ruszyłem z kosiarką Husqvarny z napędem 4x4 z silnikiem Hondy 190cc.
Maszyna rodziła sobie z wysoką trawą oraz mniejszymi górkami kretów, ale do krzaków to już ciężko. I tak obrobiłem ponad 3 tyś metrów. Kolejne koszenia były łatwiejsze, ale gdy sobie policzyłem ile kilometrów nadreptałem na ten pierwszy kawałek, to stwierdziłem, że potrzebny jest traktorek. Ale nie taki do trawników, tylko coś w stylu "karczownica". Oczywiście profesjonalna karczownica ze względu na zaporowe ceny nie wchodziła w grę, więc wybór padł na Alko T22-110.0 HDH.
Ale tu mi się żal zrobiło, no bo maszyna jest praktycznie jednozadaniowa bez możliwości przyszłej rozbudowy o na przykład zbieranie trawy do koszyka. Dlatego zrobiłem odwrotnie. Kupiłem T22-105.1 HD-A V2 plus agregat do wysokiej trawy, dokładnie taki jaki jest w T22-110.0 HDH. W komplecie z agregatem były traktorowe koła (takie jak w T22-110.0 HDH.), więc do pełnej konwersji dokupiłem jeszcze zderzak (pomaga w kładzeniu krzaków i małych drzewek bez obdzierania maski traktorka). Tak więc po konwersji traktorek wyglądał tak
Pierwsze koszenie zrobiło na mnie pozytywne wrażenie - jeżeli traktorek jest w stanie wjechać (na krecią górkę czy młode drzewo) to na pewno to skosi. Silnik ma wystarczająco mocy na ten agregat, a agregat wystarczająco mocny aby zrekultywować tę łąkę. Tak wyglądało w zeszłym roku:
A tak po drugim koszeniu Alko
Zacząłem też szybko poznawać zady i walety maszyny, o których wiele jest napisane na tym forum. Przede wszystkim obezwładnienie czujnika kosza - jest on niepotrzebny, bo agregat do wysokiej trawy kosi "pod siebie". Moim rozwiązaniem jest wkręt wkręcony w kołek rozporowy przez tylną ściankę tak aby kołek naciskał na krańcówkę. Zero ingerencji w instalację elektryczną traktora. Wby wznowić działanie krańcówki wystarczy przesunąć kołek niżej. Proste i skuteczne
Kolejna zmiana to usunięcie tunelu. Kosisko i tak mieli pod siebie, a resztki trawy miały doskonały schowek między tunelem a obudową. Bez tunelu mniej trawy się zbiera pod obudową. Zaślepkę, która jednocześnie oszukuje krańcówkę, zrobiłem z kawałka panelu podłogowego LVP (klasy ścieralności 5, więc długo wytrzyma )
W końcu już dla samej zasady wywaliłem oryginalne LEDy (co nadają się jedynie do podświetlania tarczy zegarka) i wstawiłem ciut mocniejsze. Trzeba było podpiłować lustrzaną wkładkę o około 5 mm żeby weszły. I tak są za słabe, żeby pracować w nocy, ale przynajmniej można wrócić do domu nie najeżdżając na drzewo.
Acha, jeszcze o ciągnięciu przyczepki. Oryginalny zaczep ma napis 40kg nacisku i 40kg uciągu. To nie jest pomyłka ze strony ALKO. Może sam zaczep może uciągnąć więcej, ale przykręcony jest on tylko do blaszanej tylnej ścianki traktora, a nie do ramy. Akurat więcej obciążenia można dać na wieszak kosza, bo on właśnie przykręcony jest do ramy. Własnie ze względu na słabość haka, nie jestem przekonany do jakichkolwiek przyczepek jednokołowych. Dają one zbyt zmienne obciążenie na hak, zwłaszcza podczas jazdy, gdy ładunek się będzie przesuwać. Dlatego do traktorka zaprzągłem ogrodowy wózek 4-kołowy z JULA (był na promocji po 260 zł).
Do zaczepu wstawiłem plastikową tuleję zrobioną z kawałka kotwy rozporowej, aby nie było szarpania przyczepką metal o metal. Zarówno pojemność jak i nośność wózka pasuje idealnie. Okazuje się, że przyczepka na zakrętach idealnie podąża śladem traktorka, jakby była specjalnie do tego traktorka zrobiona. Jak traktorek przeciśnie się slalomem między drzewami, to przyczepka też. Jedynie z jazdą do tyłu jest problem. Chyba tego nigdy nie opanuję.
No i na koniec ostatnia sprawa, o której nikt nigdy nie pisał: złapanie kapcia. U mnie są pokoszone stare jeżyny, więc ich kolczaste badyle są tu i ówdzie jeszcze schowane w trawie. Poza tym drzewa głogu, dzikich jabłoni i gruszek też gubią kolczaste gałązki, wiec złapanie kapcia jest gwarantowane. Moja rada (a właściwie nie moja, ale podpatrzona) to Slime. Taki zielony płyn wlewa się do opon i on zaglutowuje wszystkie nakłucia. Są też inne podobne produkty tego typu, ale ja już znałem Slime z własnego doświadczenia (rower i wózek ogrodowy). Tyle, ze do traktorka jest inny typ Slime - traktor ma opony bezdętkowe, a wózek ma dętki. No ale wykosztowałem się na Amazon, i sprowadziłem prawie 4 litry Slime do traktorka, więc mi na długo starczy.
W planie mam dołożyć jeszcze trzy wg. mnie niezbędne modyfikacje. Dzięki wiedzy na tym forum, nie są one już takie straszne.
1. Najprostsza to zworka krańcówki cofania. To trzymanie guzika jest strasznie upierdliwe, zwłaszcza gdy akurat na twarzy mam gałęzie drzewa, pod którym koszę.
2. Druga, też nie za bardzo skomplikowana, to licznik motogodzin. Pierwsze 5 godzin przejechałem mierząc czas telefonem, no ale teraz już się kompletnie pogubiłem.
3. Ostatni, najbardziej skomplikowany to czujnik niskiego poziomu benzyny. Na razie nie chce wiercić dziury w baku, więc kombinuję jakiś czujnik zbliżeniowy, ale tu trzeba będzie poeksperymentować. Tak naprawdę nie interesuje mnie ile dokładnie jest benzyny w baku, ale raczej informacja, ze pora zatankować. Czyli zwykły on-off by mi wystarczył.
Później jeszcze napiszą o innych słabostkach, o których nie doczytałem jeszcze na tym forum.