Szwedzi, Niemcy, Norwedzy, Polacy - wszędzie tam gdzie pracowałem, w momencie kiedy dłuto kilku zębów uległo poważnemu uszkodzeniu, zmieniali łańcuch i cieli dalej, a uszkodzony jechał z nimi do domu. Nikt nie podejmował się akcji wyprowadzenia żądła i dłuta do stanu sprzed zniszczenia. Powód jest prosty, czas i praca wykonywana przy tym zabiegu. Łatwo jest łańcuch przeostrzyć, bo wykonujemy wtedy jedno, mas dwa pociągnięcia pilnikiem na ząb. W momencie kiedy musimy wykonać tych pociągnięć dziesięć jest to nie opłacalne, bo raz zajmie nam to zbyt dużo czasu, a za czas nie mamy płatne tylko od metra, a dwa nasza ręka szybko się męczy i precyzja już nie będzie dokładna. A zęby ostrzone pod innym kątem każdy doprowadzają do szarpania łańcucha, drgań prowadnicy i szybszego męczenia się naszych ramion. Dlatego bardziej poważniejsze zabiegi pielęgnacyjne wykonujemy po pracy. Ale nawet w domowym, czy też garażowym zaciszu nie mamy dużo czasu, a ostrzenie tym bardziej po uszkodzeniu dłuta wymaga od nas właśnie tego. Więc idealnym pomocnikiem staje się ostrzałka, lub też statyw / prowadnik do pilnika. Zdejmuje on z naszych barków zakłopotanie wiążące się z trzymaniem pilnika pod odpowiednim kątem nie tylko względem dłuta, ale tez i prowadnicy. Dzięki czemu możemy skupić się tylko na poruszaniu pilnikiem i obserwacji zachodzących postępów. Ostrzenie staje się szybsze, a i nasze ręce nie męczą się.
Swoją drogą...
wiatr pisze:BowHunter pisze:I dlatego wymyślono prowadniki i ostrzałki, bo nikt jeszcze jej nie opanował...
Polskie drwale tak
... wierzysz w to, że człowiek pracujący latami, 6 dni w tygodniu, po 8 godzin dziennie, pilarką spalinową która nie dość, że swoje waży to jeszcze nieustannie drga, jest w stanie z chirurgiczną precyzją odwzorować w krótkim czasie i to jeszcze w warunkach polowych fabryczny wygląd dłuta? To podziwiam Twoją wiarę...